środa, 23 września 2015

jesien



Jesien juz. Jeszcze taka wczesna, jeszcze lato daje o sobie przypomniec chocby pieknymi temperaturami i sloncem, jednak czas nie daje za wygrana. Gna do przodu przynoszac ze soba zmiany por roku. Nic nas nie uchroni, no, moze tylko wyniesienie sie do Hiszpanii, lub na Floryde. Jednak wszyscy, ktorzy mimo wszystko zostana w naszym klimacie umiarkowanym musza przygotowac sie do jesieni.
Ja, idac za przykladem zwierzat, odkladam zapasy na zime, na swoich biodrach rzecz jasna, a tak na serio jakos nie moge sie przestawic na te wczesniejsze wieczory, wstawanie w srodku nocy, bo choc budzik wskazuje 6 to jakos tak jeszcze nocny tryb obowiazuje.
Musze jakos tak po malu sie przestroic. Najpierw wysprzatalam szafy, usunelam wszelkie sukienki na ramiaczkach, krotkie spodnie i tym podobne niepraktyczne rzeczy, ktore ubiera sie gora 8 tygodni w roku. Powyciagalam rajstopy nieprzeswitujace, cieple skarpety, domowe japonki zamienialam na urocze papucie z gwiazdkami i nawet przymierzam sie do kupienia papci moim brzdacom, choc to sa prawdziwe bosonogie stwory nieuznajace na stopach niczego poza skarpetami.
Kupilam sobie kilka filmow na dlugie, ponure wieczory miedzy innymi "Lejdis", ktore zawsze mnie rozsmieszaja, choc ogladalam juz setki razy, i "Listy do M". Tak wiem, puszcza na pewno jak tylko zacznie sie okres grzewczy ale mi nie puszcza no. Mi nawet Kevina nie puszczaja w Wigilie. Taka to ta zagraniczna telewizja.
Ksiazke bym mogla sobie kupic, ale niestety latalam po Auchanie jak wariatka i kupilam ksiazki, ale dzieciom o sobie zapominajac. Zapomnialam w tym szale zakupowym, miedzy kielbasami a sledziami po kaszubsku, ze przeciez czeka nas 8 miesiecy szarowy i ponury.
Herbate musze sobie znowu wyjac z szafki, i podgrzewacz do niej. Nakupowac teelightow musze i wiedziec gdzie je chowam, bo te z zeszlego roku mi sie zapodzialy i pewnie znajde je za 3 lata. Cale 300 sztuk.
Eh, cala masa roboty przez ta jesien, jednak... jakos tak lubie ja na razie.
Daje odpoczac. Po tym jak cale dnie spedzalismy na dworze, ciesze sie z deszczowych wieczorow na kanapie z brzdacami ogladajac po raz enty "Krolowa Lodu" lub inne bajki.
Podobaja mi sie poustawiane wszedzie swieczniki i to, ze na zapalenie swieczek nie musze czekac do 22 az sie sciemni.
No i najwazniejsze, w glowie roi sie od planow i pomyslow na prace wykonczeniowe w domu, na co latem nie bylo czasu.


Hortensje, moja milosc tego lata, wybarwily sie juz na rozowo.
U gory pinky-winky, na dole bobo.



Dalia, ktora od niechcenia wsadzilam do ziemii, kwitnie przepieknie, wielkokwiatowo i nie zamierza przestac.


Tak wyglada obecnie nasz taras. Utwardzony kruszec czeka na bloczki betonowe, kantowki i deski ale mysle, ze to juz wiosna przyszlego roku.


A to juz jesien w domu. Sloneczniki z ogrodka.


Prawie jak u van Gogha.


Suszone hortencje w misce-swieczniku.


Jak puch, a to tylko kilka galazek





wtorek, 22 września 2015

Warszawa

W miniony weekend bylismy w Warszawie.
Bylam tam juz kilka razy ale zawsze jakos malo bylo zwiedzania a duzo zalatwiania, kupowania itd.
Nigdy nie czulam sie w Warszawie typowym turysta, raczej kims kto korzysta z jej potegi i dobrodziejstw.
Nigdy nie poczulam tez tej prawdziwej warszawskiej atmosfery, historii wypisanej na ulicach, nie przygladalam sie Warszawiakom. Do zeszlego weekendu.
Cudownie jest pojechac w odwiedziny bez zadnych planow, sztywnych kolacji i wymuszonych usmiechow. Obie strony, czyli moja rodzina i rodzina mojego brata, nastawione byly na wypoczynek, bo wszyscy mielismy wolny weekend.
Do tego doszly swietne okazje do swietowania, bratanka urodziny, moje -dzieste i rocznica slubu koscielnego.
Musze sie tez pochwalic swoim ciastem urodzinowym- przepyszna i cudnie wygladajaca pavlova z jezynami, wszystko ekologiczne i domowe, przyzadzane rekami bratowej:)



Warszawa


Miejsce, ktore w jakis sposob mnie porusza, ta wieczna warta, ta powaga, donioslosc, ten grob kazdego nieznanego zolnierza...



Dalej byla juz zabawa, lawki Chopina



Ulubione napoje tez serwuja na Krakowskim Przedmiesciu,


jednak tym razem zwyciezyl rodzimy cydr- pycha.


Miejsce na relaks.


Knajpy, pijalnie, wszystkie style.



Pierwsze must see, wszystkie moje dotychczasowe wizyty konczyly sie gora na Palacu Kultury.


Drugie must see, nie mialam pojcecia, ze to tak blisko.



Zauroczyly mnie te uliczki



Przypomnialam sobie legende warszawskiej syrenki, ktora z wdziecznosci bedzie zawsze strzec miasta.



Piekne...



No a tu nie moglo nas zabraknac, gdzie indziej moglibysmy jesc jako rodzice wielkiego fana dinozaurow, smokow i innych monsterow.
Dodam tylko, ze jedzenie pyszne, porcje ogromne a ceny milo zaskoczyly. Niestety trzeba uzbroic sie w cierpliwosc, bo na jedzenie czeka sie okolo godziny, jednak sa pomoce w utrzymaniu dzieci przy stole, kredki, klocki i inne pomoce rodzicielskie mozna wziasc ze soba do stolika. Po zjedzeniu obiadu dorosli dostrali nalewke a dzieci po lizaku.